i tak jak już mówiliśmy na ślubie oby jak najmniej awarii na wspólnej drodze życia i jeszcze mniej w waszym (teraz już) wspólnym "dziecku" - tej małej explozji
było extra! Kasia nie może wyjść z zachwytu
takiego brum brum mało które miasto miało okazję oglądać
a potem już był tylko ogień, ogień, ogień (w wykonaniu Wojtka
i nocna jazda lekko nad asfaltem z małymi wirażami w kierunku Łodzi - nasza stara szkapa ledwo dysząc szczęśliwie dotarła do celu
dalej to już tylko wieczorne polaków rozmowy, herbata z konia
, agent Mulder i Scully, antykoncepcyjne łoże i małe deja vu z Lipin - Hamme, ja i łącząca nas linka
(tylko tym razem było "od tyłu")
no i gdyby nie ten stół...