Zacznę coś pisać choć może nie po kolei, ale coś będzie
Jak Boguś z Morfeuszem przekradali się z Bułgarii do Rumunii za alkoholem

W Rumunii obozowaliśmy nad Morzem Czarnym niedaleko od granicy z Bułgarią. Jednak Morfeusz uparł się aby przejechać do Bułgarii bo tam jest lepiej. No tak się uparł na tą Bułgarię, że nie miałem nic do gadania i pojechaliśmy kilometr za granicę, ale już w Bułgarii. W cale nie było lepiej, bo morze było tak samo słone a słońce tak samo mocno paliło na plaży. Jednak był jeden szkopuł. Mieliśmy Leje a nie Lewy i po piwo trzeba było iść 2 km plażą do Rumunii.
Popołudniu zebraliśmy się i w drogę po muszlach na piwo. Oczywiście musiały być atrakcje. Rumunia nie jest w strefie szengen i nadal ma granice. W związku z czym na plaży patrol policji rumuńskiej zawrócił nas do Bułgarii: "No Bułgaria, here Romania, you has problem, come back quikly." Masz babo placek... Polak o suchym pysku a wodopój 500m od niego... Nic nam nie pozostało, jak wrócić się plażą do Bułgarii, potem polami 4 km do przejścia granicznego, kolejne 4 km na Rumuńskie plaże po piwo. W sumie 10 km w jedną stronę. Na szczęście lokale na plażach rumuńskich są tak wypasione, że trud wędrówki został wynagrodzony. Szukałem jeszcze night clubu ale nie było: "Is, in this city, night club - bordello ?" na co taksówkarz "No... but in Constanta I know one... two... three... four night clubs"

Wycieczkę do Constanty tym razem odpuściłem... ale następnym razem drżyjcie szczuplutkie Rumunki

Po kilku piwach w lokalach i zrobieniu zapasu na drogę zaczęliśmy wracać do obozowiska... jakieś 10 km... Tylko Polak potrafi się przekradać z Bułgarii do Rumunii za alkoholem
