Do tej pory zero problemów, jeździł jak fabryka kazała. Do dziś. Ruszył z garażu jak zwykle, 5 minut jazdy, silnik ledwo się zagrzał i nagle sprzęgło (którego oczywiście nie ma w automacie) zaczęło się ślizgać, piłowałem na obrotach by zjechać ze skrzyżowania. Ujechałem tak może kilometr i padł kompletnie, nie reaguje na dodawanie gazu na żadnym biegu czy włączonych napędach. Nie było żadnych niepokojących objawów, żadnych stuków, zgrzytania, kompletnie nic. Skonsultowałem się wstępnie z Kubą, że to może być objaw braku oleju. Czy może inne sugestie? Czy te objawy sugerują coś poważnego? Co to może być?
A najbardziej mnie wkruwiło, że musiał się zepsuć dzień przed wigilią!