Ja tylko skomentuję, że OHV na hudraulicznm rozrządzie to są chyba najtrwalsze i najfajniejsze silniki z "nowożytnych", powiedzmy po 80 roku. Jedyna wada to że moc/pojemność i l/100km nie mają tak dobre jak różne rozwiązania z wałkami w głowicach i innymi"ulepszaczami", ale wyrównują to fantastyczną trwałością, nawet już mniejsza czy fordowski Cologne jak w Explo1, czy od Buicka jaki mam w Pontiacu, czy inne, jak zadbać o olej i podstawowe rzeczy, przejeżdżają lajtowo po 250-300kkm, a dopieszczane po 500-600kkm do naprawy rozrządu i głównej. Żadnego porównania z odpowiednimi, z tych samych rodzin i producentów, SOHC czy DOHC (bo nie jest tak, że się nie da zrobić np. dobrego DOHC, da się, ale to są jakby inne półki

).
Tak jak Daniel napisał w Explo 1 tylko głowice czasem, i to tylko dlatego że je rozwiercali parę razy, aż doszli do 4.0, sprawiają kłopot. Np w wersji poprzedniej, 2.9/150KM, to i z głowicami nie ma problemu, najwyżej grzechoczą popychacze, i tyle. Na kilkadziesiąt znanych mi 2.9 OHV tylko dwa zostały uszkodzone "gwałtownie", oba przez idiotów którzy na dużym mrozie zapalili i przygazowali, obracając panewki i rozwalając bloki. A już 2.9 Cosworth (V6 DOHC) sprawia sporo problemów, szczególnie rozrządy, owszem, daje frajdę Scorpio czy Sierra 205KM, ale coś za coś, zupełnie jak SOHC w Explo.
A jeszcze trwalszy był przedpoprzedni z rodziny Cologne OHV, czyli 2.8, nie dość że OHV jak Explo 1, to zamiast łańcuszka do OHV miał po prostu koła zębate w oleju, to był rozrząd lifetime bez żadnych cudzysłowów
Dobra, starczy tych zachwytów

płaci się za nie przy dystrybutorze
