Tak mnie męczy i męczy. Mam jeszcze 12 dni zaległego urlopu i się zastanawiam. Czy samodzielnie, za pomocą podnośnika, 2 kobyłek (koziołków czy jak to się tam nazywa), klucza dynamometrycznego i kilku innych kluczy dałbym radę sam wymienić bebechy w przednim zawieszeniu (sworznie, końcówki, tuleje)? Wiem, że po tym zabiegu trzeba geometrię zrobić ale do naprawdę dobrego warsztatu mam jakieś 500 metrów więc chyba nawet na spieprzonej zbieżności dojadę. Tak w skali 1-10 jaka jest trudność? Nie pytam o czasochłonność bo spokojnie nawet tydzień mogę poświęcić

Proszę nie śmiejcie się

Mieć i nie mieć 500 zł (tyle mi zaśpiewali w najtańszych warsztatach) to dla mnie bardzo wiele. Jeśli nie dam rady to chyba będę musiał uszczuplić mojego Ex o orurowanie bo mój budżet samochodowy się kurczy ;/