problem z LPG
: 2009-08-21, 09:55
Opowieść czs zacząć, ale będę się stresczał.
Exa odebrałem z gazowni we wtorek- wszystko cacy. Droga powrotna do domu ok.10 km w korkach - luzik. Rano zwlokłem się do roboty ok. 15 km - luzik, ale już w drodze z roboty zonk. Utrata mocy, jakby stracił dwa gary i swąd niemiłosierny, dym spod samochodu. Pierwsza reakcja odłączyłem LPG. Biały dym i paliwo z rury. (Skąd paliwo w wydechu). Potem już dym z pod machy i w kokpicie no i zacząlem się zastanawiać gdzie wrzuciłem gaśnicę. Dotoczyłem się do parkingu i macha w górę. Dymić sie skończyło po kilku minutach. Wezwałem gazowników i czekałem z gaśnicą w ręku. Przyjechali - pitu,pitu, to nie wina instalacji, ale samochód weżmiemy do warsztatu. Ahaaa czyli jednak coś na rzeczy!!!! Wezwałem lawetę bo holować nie mieli czym. W warsztacie odpalili na benzynie i znowu, klekot silnika, dym i benzyna z rury, więc odłączyli cała instalację. I tu niespodzianka silnik pracuje równo, dym z rury jakby mniejszy i bez benzyny. Skończyło się wymianą jednostki sterującej gazem (niby wada fabryczna) i przeprosinami. A ja wcześniej miałem duszę na ramieniu, gaśnicę w ręce i wizje wydmuchanej uszczelki, walniętej głowicy, pierścieni lub wtrysków. Mam nadzieję, że teraz będzie ok. Może komuś moja historyjka się przyda. Teraz chyba zacznę go nazywać moje Bum-Bum lub moja Explozja.
Pozdrawiam!!!
Exa odebrałem z gazowni we wtorek- wszystko cacy. Droga powrotna do domu ok.10 km w korkach - luzik. Rano zwlokłem się do roboty ok. 15 km - luzik, ale już w drodze z roboty zonk. Utrata mocy, jakby stracił dwa gary i swąd niemiłosierny, dym spod samochodu. Pierwsza reakcja odłączyłem LPG. Biały dym i paliwo z rury. (Skąd paliwo w wydechu). Potem już dym z pod machy i w kokpicie no i zacząlem się zastanawiać gdzie wrzuciłem gaśnicę. Dotoczyłem się do parkingu i macha w górę. Dymić sie skończyło po kilku minutach. Wezwałem gazowników i czekałem z gaśnicą w ręku. Przyjechali - pitu,pitu, to nie wina instalacji, ale samochód weżmiemy do warsztatu. Ahaaa czyli jednak coś na rzeczy!!!! Wezwałem lawetę bo holować nie mieli czym. W warsztacie odpalili na benzynie i znowu, klekot silnika, dym i benzyna z rury, więc odłączyli cała instalację. I tu niespodzianka silnik pracuje równo, dym z rury jakby mniejszy i bez benzyny. Skończyło się wymianą jednostki sterującej gazem (niby wada fabryczna) i przeprosinami. A ja wcześniej miałem duszę na ramieniu, gaśnicę w ręce i wizje wydmuchanej uszczelki, walniętej głowicy, pierścieni lub wtrysków. Mam nadzieję, że teraz będzie ok. Może komuś moja historyjka się przyda. Teraz chyba zacznę go nazywać moje Bum-Bum lub moja Explozja.
Pozdrawiam!!!