mogę polecić "Niepamięć"
Całkowicie się z tym zgadzam. Bardzo dobry film i przyjemnie się go ogląda.
Natomiast kolejnym filmem jaki w tym czasie powstał jest "
1000 lat po Ziemi (2013) ".
Z "Niepamięcią" łączy go to że jest typowym obrazem Scince Fiction, ma gwiazdę w obsadzie - Will Smith i na produkcję przeznaczono spore pieniążki.
Niestety nie mogę go polecić choć zapowiadało się bardzo obiecująco. Trailer oczywiście skonstruowany dynamicznie z najlepszych scen i podany tak aby zachęcić. I zachęcił bo choć fabuła prosta (ojciec z synem rozbija się na dawno opuszczonej starej Ziemi na której przyroda ewoluowała tak by przybyszom nieść tylko śmierć) to istniała szansa na wykreowanie historii trzymającej w napięciu przez cały czas.
Zapowiedź od razu skojarzyła mi się z serią książek Harrego Harrisona "Planeta Śmierci" gdzie ludzie aby móc przetrwać od urodzenia są szkoleni w różnych technikach walki i w posługiwaniu się wymyślną bronią w jednym tylko celu - nie dać się zabić ani florze ani faunie. Na owej planecie jest ona tak zdradziecka i zajadła że byle owad potrafi nieźle dać popalić. Nawet sposób noszenia broni świadczy o wybitnie trudnym środowisku - pistolety nosi się nie w kaburze a przymocowane do przedramienia i wysuwane pod wpływem skurczu mięśnia reagującego na instynktownie wyczuwane zagrożenie.
To wykreowało w mojej głowie wizję filmu wybitnego a tym czasem......
Tym czasem choć film wizualnie śliczny to rozczarował mnie sromotnie. Jest przewidywalny, ciągnie się okrutnie, próbuje aspirować do poziomu AWATARA pod względem epickiego pokazania przyrody i nieudolnie buduje atmosferę sytuacji bez wyjścia. No i może jako kino familijne zdało by to wszystko egzamin ale jako film dla fana SF to dużo za mało. Sceny z "krwiożerczą przyrodą" są raptem trzy - jakiś tygrys, nerwowe pawiany i najbardziej śmiercionośna - pijawka bo bohatera prawie zabiła trującym enzymem. Zbyt mało aby wypełnić czas adrenaliną. Do tego rozedrgana i miejscami porwana muzyka stworzona z nieudolnym patosem wprost made in USA.
Odrębną kwestią jest przemiana trochę wyalienowanego chłopca w dzielnego i odpowiedzialnego młodzieńca. Syn pod okiem ojca przezwycięża swoje lęki i brak pewności siebie i udowadnia że jest godzien nosić nazwisko rodowe. Pod tym aspektem można powiedzieć że film zadał egzamin na szóstkę........tylko że to nie dramat psychologiczny a kino rozrywkowe.
Podsumowując - do obejrzenia ale przed kinem nocnym bo w późniejszych godzinach można zasnąć.......no chyba że by film skrócić o pół godziny.