No to wstawiam moje wypociny znaczy się relacje... Radek, ty masz dostęp do stronki. jak możesz to wrzuć. jak potrzebujesz fotki w innym rozmiarze to daj znaka
Nadszedł czas kolejnej, XIV już edycji imprezy. Powoli staje się ona obowiązkowym punktem programu warszawskiego odłamu EFK.
Tak tez było i tym razem. 08.10 w sobotę bladym świtem warszawskie Explorer ruszyły na miejsca zbiórek. Po prawej stronie Wisły zameldowały się cztery załogi, jacek4, jacekimaria, Kudłaty i rafbor1973. Na lewym brzegu tomb2, kojote2 i Qubi z albrichtem w jeepie jako mobilne centrum filmowo zdjęciowe.
Po uzgodnieniu spotkania w bazie rajdu ruszamy do Sobolewa. Na miejscu ustawiamy się w rządku i przy kawie i herbatce czekamy na resztę Explorerowej braci. Docierają na miejsce niedługo po nas, w międzyczasie dołącza EXWirus z Łodzi. Jesteśmy prawie w komplecie. Szukamy jeszcze Wajca, który ma być świeżo wyszykowaną maszyną, ale bezskutecznie.
Zostawaimy to na później i dopełniamy formalności zapisowe. Autka oklejone, karty zaplombowana, czekamy na odprawę.
W trakcie dowiadujemy się że na miejsce startu będzie nas eskortować policja. Taka mała ciekawostka .
Ustawiamy się w kolumnie i ruszamy na miejsce startu. Na miejscu org rozdziela poszczególne grupy na odpowiednie kratki startowe i ruszamy do walki.
Brak metromierza trochę nas gubi, ale szybko znajdujemy się w odpowiedniej kratce i docieramy do pierwszej próby. Okazuje nię stary dobry znajomy. Bród przez rzekę, ale tym razem nie przejeżdżamy na drugi brzeg, tylko mamy dojechać do punku w środku nurtu i zawrócić. Sędziowie bacznie obserwują żeby wszystko było zgodne z założeniami
Przed nami przejazd zalicza LR wyliftowany na oponach w deseń simexa. Próbe zaliczył chociaż nie bez kłopotów. Podjazd pod brzeg na dwa razy, ale dał radę. Po nim do próby podchodzi Partol długi, ładny. Próba wyjazdu z rzeczki nie udana, wsteczny, druga próba i autko osiada w piaszczystym dnie. W ruch poszły pasy i liny. Klika minut i patrol się suszy na brzegu. Kolej na nasza ekipę. Do próby podchodzi rafbor1973 z Pasikiem na pokładzie w roli pilota. Zjazd do wody i przejazd bez problemu. Teraz tylko wyjechać na suchy ląd. Gaz, auto wspina się na brzeg, przednie koła rzucają błotem, tył prawie wychodzi na suche i stop. Brak trakcji, koła się kręcą, auto nie jedzie. Szybka decyzja. Poprawka. Auto na wstecznym znów do wody, trochę rozpędu i ponowny atak na brzeg. Tym razem ledwo przednie koła wychyliły się z wody, stop. Do trzech razy sztuka. Aytko znów w wodzie i tu niespodzianka. Fordzik trafia na koleiny po Patrolu i grzęźnie na amen. W środku woda, pilot na maskę i podczepianie liny. Trzy porządne szarpnięcia i tym, razem Explorer wymaga suszenia, ale próba zaliczona. Nastepny do próby podchodzi EXWirus. Przejazd przez bród bezproblemowy. Wyjazd podobnie jak porzednicy… na linie
Reszta grupy nie decyduje się na podejście do tej próby, tym bardziej że każdy przejazd powiększa wykopane w dnie pułapki. Jedziemy na kolejne próby, wiele pieczątek jest dość łatwych, ale zdarzają się tez takie nie do wzięcia bez sprawnej wyciągarki. Tak było z dwiema pieczątkami w rzece. Do prób podeszli tylko tomb2 i ExWirus. Tylko ExWirus przjechał próbę bez większego problemu. Tomb2 musiał się wspomagać wyciągarką.. Ktos bez takiego sprzętu był bez szans na wyjechanie po wtopie, nie było możliwości podjechac drugim autem, żeby wyciągnąć utopionego delikwenta..
Podziwiając piękne okolice Sobolewa w szacie jesiennej zdobywamy kolejne pieczątki, zaliczamy kolejne zadania i próby. Ciekawa była próba czasowa, gdzie mogli się wykazać ci z zacięciem rajdowym. Nawet nasza loża szyderców i mobilne centrum filmowe nie odpuściło
Około 14 docieramy na bazę na bazę. Czeka na nas pyszny posiłek i chwila odpoczynku.
Przy okazji obserwujemy zmagania na trialu w okolicy bazy. Trzeba powiedzieć że trasa przygotowana wyśmienicie. Największe zmoty miały problemy z przejazdem, co nie znaczy że była nie do pokonania. Niektóre auta dawały sobie świetnie radę. Kolejny dowód na to, że w takich rajdach nie zawsze liczy się tylko auto. Ważne jest też, a może przede wszystkim podejście do przeszkody, przeanalizowanie możliwości auta i kierowcy i optymalny wybór trasy podejścia do przejazdu. Wszystkich zadziwił seryjny Ford Ranger, który pięknie pokonywał poszczególne próby na trialu
Po obiedzie i odpoczynku wyruszyliśmy na trasę żeby jeszcze się pobawić w terenie. Przejazd już nie był tak emocjonujący jak ranek, bo po pierwsze 35 calowe opony niektórych autek sprawiły, że wiele odcinków było nie do pokonania, a po drugie szybko zapadający zmrok skutecznie zgonił nas do bazy.
W bazie drugi posiłek i czas wolny podczas oczekiwania na wyniki. Wieczorem wyniki, nagrody i powrót do domów.
Nasza ekipa standardowo w połowie stawki. Biorąc pod uwagę samochody, które startowały z nami w wyczynie nie mamy się czego wstydzić.
Standardowo impreza udana, wszyscy zadowoleni pomimo strat, których nie da się uniknąć na tego typu imprezach


