[08-10-2007]
O łożysku w hubach, "na dnie", czyli najbardziej na zewnątrz, jest zwykłe 6200. Hamerykany z forów z USA mnie natchnęły, bo niektóre uważają (a doświadczenie mają jakby większe), że 90% padów hubów jest od rozwalenia tych łożysk, a nie że huby są słabe. Jak te łożysko siada, do wkład się kiwa, i może się zapinać jak chce i kiedy chce, a wtedy zmiele go na bank; albo przekosi go pod dużym obciążeniem i też rozwali, tak przynajmniej guru twierdzą. I u mnie jedno (prawe) rzeczywiście się leciutko chwiało. Wymiana jest trywialna, tylko trzeba mieć szczypce do segerów (małe i średnie), i trochę obycia z mechaniką. No i łożysko.
Explo Blog cd.
[13-10-2007]
Poprawki nad hamulcami biorącymi zbyt głęboko na pedale - nieuważny robi trzy razy. Przeoczyłem poprzednio że w jednym z bębnów jest zmielona nie tylko sprężyna ale też linka do dźwigni regulatora, teraz dopiero doliczyłem się tego, a linki nie mam; wyregulowałem na ile się dało, i będę trzeci raz rozbierał

jak znajdę linkę. Shit, czwarty raz - dziś dwa razy rozbierałem, bo najpierw tak podkręciłem, że zblokowały nieco.
Druga poprawka - żona odkryła że zamek drzwi kierowcy czasem nie zamyka i dziwnie się zachowuje, najprawdopodobniej winny był pipsztyczek od zamykania wewnątrz, drut był wygięty, plastik zsunięty, i czepiało o blachę drzwi. Ale żebym wiedział to bym poprawił tydzień temu, jak drzwi rozbierałem

niedługo będę mógł startować w rozbieraniu drzwi Explo na czas...
Rzecz która wyszła i mam nadzieję nie będzie wymagała poprawek to
czyli najprostsza mata grzejna na fotel, przy okazji może osłoni fotel, który się zaczyna sypać. W Scorpio powsadzałem maty we wszelkie kanapy itd, mam wprawę, ale nie mam siły i ochoty rozbierać fotela w Explo, to jest sporo zabawy, więc fachowo pod tapicerkę będzie kiedy indziej. Na razie mata na wierzch, i tylko zasilanie na stałe, włącznik na podłokietniku.
[15-10-2007]
Pogoda była ładna, godzina wczesna, więc ja gupi wziąłem się za tylny zderzak (lekuchno przygięty prawą stroną i ruda go żre). Zderzak został deczko odgięty od budy, nie do końca, bo się nie dało przy pomocy posiadanego sprzętu (linka 1szt, wciągarka ręczna 1sz, sosna 1sz) - Explo worało się w glebę na hamulcach, a i tak odszedł tylko na tyle, że budy nie dotyka, ale fale na nim pod plastikiem z góry zostały, ciekawe ile ton trzeba przyłożyć, żeby go odprostować

Potem, na szybkiego, z góry przegrana walka z rdzą - dłuto, szczota druciana, grubo podkładu, srebrny lakier do felg. Tanio i nietrwale, optycznie niewielka poprawa, ale może wolniej go przeżre...
Na deser jak zwykle dyscyplina dodatkowa - jakoś przedtem przeoczyłem że lampy w zderzaku się nie palą. O ile przeciwmgielną pal diabli, to cofania, przy wątłych jeszcze umiejętnościach żony, przydatną jest (szczególnie dla innych kierowców

). Rozebranie lampy - porażka. Musiałem wiercić śrubki, a potem musiałem lutownicą rozgrzać ich resztki, żeby je wykręcić, masakra. I to wszystko w celu wymiany gupiej żarówki

No ale działa, przeciwmgielną zostawiłem na potem...
[10-11-2007]
O rany, prawie miesiąc nic nie robiłem przy Explo
W miedzyczasie przewiózł z trzema kursami z przyczepą 5m3 mokrego drewna, nadal na 2 biegach... "dzielny mały toster"

A dzisiaj - dorwałem w końcu jakieś całe zatrzaski pasów na tył, bo dwa potrzaskane były. Tylko że dorwałem akurat nie dokładnie te które były potrzaskane, zresztą to nierozbieralne jest... więc kupa wycinania nitów od pasów i przekładania mechanizmów. Zatrzaski są baaardzo przekombinowane, no ale rozbieralne i naprawialne, może z niejakim trudem, ale po paru godzinach wszystko poskładane i są trzy sprawne pasy na tył.
W międzyczasie wypłynęły dwa tematy, przykry i bardzo przykry - przykro że termostat nie działa, zamówiony, sie wymieni; a bardzo przykry - gdzieś puściło klejenie szyby i przemaka podsufitka nad kierownicą. Dziś wyciągnąłem "uszczelkę", wyczyściłem i wysuszyłem wszystko ile się dało, i zalałem "rynienkę" silikonem bezkwasowym, może da radę... tylko obawiam się o wiązanie silikonu w jesiennych warunkach pogodowo-podwórkowych, bo garaż zajęty. Zobaczymy.
Tematy na najbliższą przyszłość - termostat, wymiana oleju (materiały leżą ale czekam na chłodniczkę oleju pod filtr), no i danie główne, dorwałem 100% sprawną skrzynię A4LD, ale od Scorpio (nie śmiać się

) i teraz opracowuję diaboliczny plan zrobienia z dwu A4LD jednej. A ile przy tym zabawy i roboty - no ubaw po pachi będzie
[17-11-2007]
Dzień zabaw zgodnie z planem.
Wymiana oleju (nic specjalnego, 15W40), punkt główny - próba założenia chłodnicy wodnej oleju pod filtr, z silnika 2.9, więcej w
wątku, ogólnie wszystko weszło i ok, tylko dwa razy musiałem rozbierać, bo za pierwszym razem pociekło nieco. Punkt drugi wymiana termostatu, pikuś, autko grzeje się w końcu normalnie. Przy okazji termostatu wyszedł punkt trzeci - i tak luzowałem napinacz i pasek osprzętu dla dostępu do termo, więc przy okazji wymieniłem pasek (na wyrost) i rolkę (wcale nie na wyrost, łożysko jak kierat), zabawne że pasek i rolka leżały sobie odkąd go mamy, bo były w schowku w bagażniku, poprzedni właściciel nic nie powiedział albo nie wiedział, bo to jakiś popopoprzedni tam wrzucił

W międzyczasie przerejestrowany został, wyżebrałem śmieszne tablice, i wozy pod domem mają końcówki tablic 44JJ i 22UU
[ Dodano: 2007-12-02, 20:12 ]
W końcu - zaległa wymiana gum drążka podłużnego. Nakrętkę nadciąłem, bo inaczej się nie dawała ruszyć, w ogóle robota siłowa, zestaw gum - jakaś koszmarna podróba, albo nie od tego Explo (może od 2 ?), no ale poskładałem jakoś, mam nadzieję że będzie ok na jakiś czas, bo poprzednich "nieco" brakowało, ciągle skrzypiał, a drążek wyciął w poprzeczce gustowny owal...
Z innych rzeczy - zmiana opon na "prawie nówki"

BFGoodrich WinterSlalomy 235/75/R15, bo na obecnych, fajnych ale różnych (tył 255, przód 235, niby 75/R15, ale widać że różnej wysokości) nie da się jeździć 4x4, szarpie i skacze okropnie, nawet na błocie pośniegowym i śniegu.
Akcja awaryjna z poprzedniego tygodnia - zmota z chłodniczką oleju puściła płyn, przypomniała się stara prawda, że starych wężyków i kolanek od wody nie wolno ruszać czy naciągać, bo łatwo pękają. Dobrze że ja jechałem, bo cały płyn poszedł w cholerę, potem postój i awaryjne "ominięcie", wlanie wody, i jazda. Jak już na spokojnie poprawiałem i wymieniłem płyn, to znalazłem jeszcze jeden pęknięty trójnik na wodzie (LPG) który trzymał się "na włosku"

Jedyne pozytywne to że teraz "z musu" płyn jest tiptop, bo przedtem wahałem się nad wymianą (płyn przetestowany w zamrażarce robił się trochę jakby kasza...), a tak dylemat się rozwiązał
[ Dodano: 2008-01-12, 23:12 ]
Dłuższe nicnierobienie, za to fajne jeżdżenia

Skrzynia nadal bez zmian ("zapasowa" leży w garażu ale nie chce sama się zmotać), dzielnie jeździ na 1-2 także ze sporym obciążeniem przyczepą (przy okazji rozwaliłem wtykę przyczepy i musiałem wymienić). Zacząłem pomalutku spawać kratę i progi, ale zimno i nie mam natchnienia, więc nieprędko skończę. Na szybkiego dołożyłem obrysówki na tył, zanim żona się zorientowała
Dziś wymieniłem szczęki hamulcowe i w ogóle doprowadziłem do kultury tylne hamulce. Oczywiście robota jest bez końca, bo np. okazało się że jedna piasta nieco puszcza smar do bębna, więc trzeba by... itd itd.
W przyszłym tygodniu przegląd okresowy, raczej nie powinno być problemów.