No i dupa. Wsiadlem a gaz sie skonczyl po kilometrze czyli na 20 litrach ze statoil przejechalem 59 km. SZOK!!!!!! Tyle to ja jeszcze nigdy nie spalilem.
Pojechalem zatankowac na noname (przy okazji okazalo sie ze jestem idiota i moja luba miala racje ze to nie noname tylko Orlen Gaz wiec jeszcze nigdy nie tankowalem na noname). Droga na PB oczywiscie szarpal i telepal. Po zalaniu 20 litrow LPG szarpal nadal. 3 km przejechane a w tym czasie dwa odpalania dla pewnosci czy sie samo przestawi i nic. Troche chcialem depnac ale mulasty byl i strzelal pod maska.
I to spalanie. Kuklowka i dojaz do niej i z powrotem spalanie 17/100 a teraz? Chyba nie ATki i kangur? Nie az tyle do licha.
I powiedzcie, wina gazu? Czy sprzetu?