Więc tak : Na początek odpaliłem bo akku na to pozwolił. potem zezem na kontrolkę ładowania i się nadal świeci (akku był odłączony).
Następnie pomiar na akku i altku - zero ładowania.
Następnie dekiel skrzynki bezpieczników w komorze silnika w górze i znalazłem spalone niebieskie 15A. Wymiana i nadal świeci, ale leciutko gazu i zgasło.
Jazda próbna - biegi 1,2 i luz...
Zjazd w błotko - redu zapina wajcha na 2 i jest oki wajcha na "D" i po 2 jest luz.
Ponownie zapala się kontrolka akku. Po dodaniu gazu gaśnie. Wracam na miejsce spoczynku i jak po dwójce wskakuje luz i rosną obroty to kontrolka gaśnie.
Na miejscu spoczynku maska w górę - dodaję gazu reflektory lepiej świecą jest ładowanie na wyższych tylko jakiś taki cichy metaliczny dźwięk z altka. Po kilku takich przygazówkach bez przesady błysk wewnątrz altka i już wcale nie ma ładowania, a przy tym bezpiecznik cały...
Czyżby altki wytrzymywały ok. 3 latka ???
Wiem że błotem mam nawet maskę usyfioną od środka że ten płynny piasek jako ścierniwo łyka altek. ale aż tak szybko jak ja tak rzadko go męczę ?
No i jeszcze jedno - jak już nie było ładowania, na postoju - jak włączyłem światła to było słychać takie cichutkie wycie w kabinie gdzieś w okolicy deski ale bardzo ciche i nie mogłem zlokalizować go.
Wnioskuję że po tym błysku w altku to pozostaje mi go wydłubać, położyć na stole w kuchni, rozebrać i optycznie sprawdzić czy to się ostatnia cząstka szczotki nie przewineła w kółko lub co się upaliło ?