Odgrzeję kotleta...
Właśnie po 4rech godzinach walki z oporną materią naprawiłem sobie szybki

Ech, co ja się dziś nie namęczyłem, najpierw najmniejsza linia oporu - przyciski. Rozebrałem drzwi, wybebłałem przyciski, sprawdziłem miernikiem, wszystko OK, więc poskładałem.
Później znalazłem na forum info o przekaźniku gdzieś pod deską, chyba go znalazłem (tak w ogóle to jest z prawej strony pod schowkiem), ale to nie on...
Szperałem dalej po forum i dotarłem do wiązki kabli w słupku drzwi... Jak zdjęłem gumkę, okazało się że trzy przewody przecięte - tzn pewnie nacięte i resztę dorobiła wilgoć. W sumie przedtem nie działał mi door lock, ale to takitam gadżet, to sobie nie zaprzątałem głowy.
Jako że dostęp do tej wiązki jest fatalny, wpadłem na genialny pomysł - ZDEJMĘ DRZWI !!!
Dla podniesienia napięcia dodam, że jestem informatykoelektronikiem, więc moja wiedza o mechanice sprowadza się do podstawowych czynności, ale co tam, widzę cztery śruby to w końcu nie filozofia. Poodkręcałem, na końcu górną i ... jakże się zdziwiłem, że te drzwi kurna tyle ważą

No ale dobra, drzwi zdjęte, rozsiadłem się wygodnie, kabelki polutowane, zaizolowane, miód cud i orzeszki

No to zakładamy drzwi... niestety walczyłem sam, na dworze... łobosze, co ja naklełęm... weź tu traf drzwiami ważącymi z 50 kg i jeszcze załap śrubą... no w końcu się udało, załapałem wszystkie cztery, coś już mi zaczeło świtać, że finał nie będzie kolorowy, więc dokręciłem lekko i próbuję zamknąć drzwi... czywiście nie pasują...
Znów wiązanka o córach Koryntu, śruby poluzowane, góra do przodu, dół trochę popchąć, kolejna przymiarka, no i tak operacja powtórzona ze 4 razy.
W kończu się udało, kostka podpięta, śruby dokręcone, kluczyk, szybki - TAAAADAAAAA !!!! DZIAŁA !
Tak więc reasumując, posiadanie potwora nauczyło mnie, że nie taki ten świat mechaników straszny
Teraz mogę się lansować zimnym łokciem, wszak wiosna tuż
P.S. Koszty operacji:
- nadwyrężony kręgosłup
- nadwyrężone mięśnie

- kilka nacięć na paluchach
- czteropak Żywca
