Bo to dla kochanej żony

blacharki nienawidzę serdecznie, w Scorpio drugi rok nadkola w wymieniam, jeszcze z rok, i nie będzie do czego reparaturek przyspawać

lubię elektrykę i gadżety, mogę mechanikę, od blacharki rzygam.
[Dodano 03-10-2007]
A co do Explo - mam wrażenie że ma wady fabryczne lakieru, drobne pęknięcia, szczególnie na dachu i masce, i gdzieniegdzie indziej, pod pęknięciami są już oczywiście ruda i "odskoki". Myślałem, że może ktoś go przemalowywał i spier... sprawę, ale jak rwę lakier, to jest jedna warstwa i dochodzę do gołej blachy, więc to chyba oryginał, bo wątpię czy ktoś go piaskował czy przetarł do blachy całego. Morał - w Kentucky nie umieli w 1993 malować samochodów
No i dach pomalowany. Gówno nie robota, i efekt taki sobie - w garażu za ciemno, za zimno, odkurz idzie przepiękny, a sprejem to se można grafiti na murze, a nie kawał dachu (bo w sumie od szyby aż do szyn relingów). Ale już po ptokach, no i mniej rudej na Explo
[Dodano 06-10-2007]
Dzień św. Elektrycego. Cały dzień nad elektryką a i tak nie wszystko.
Po pierwsze, grzanie lusterek zewnętrznych. W cenie chipsów kupiłem grzałki
Rozebrałem drzwi i kokpit "do rosołu" (zdjęcia komórką nieczytelne ale nic ciekawego, tylko bałagan), żeby przeciągnąć przewody i popracować nad wkładami:
(Dygresja - przeciąganie przewodów i ogólne "spakowanie" instalki w Explo jest tragiczne, owszem, instalka bardzo solidna, bez porównania z obecnymi chińszczyznami czy badziewiem z końca lat 90, ale przez tę solidność dołożyć cokolwiek czy zmienić to katorga). Próba zerwania szyby lustra w celu założenia grzałki - szyba pękła. Albo kupię nowe szyby, albo całe wkłady, bo tak czułem że odklejenie nieuszkodzonej szyby od wkładu jest nierealne.
Przy okazji dogrzebania się do przełącznika grzanej szyby poprawienie mu oświetlenia:
i przełącznikowi halogenów też:
Skoro drzwi rozbebeszone, to trzeba przy okazji zrobić jakieś podświetlanie panelu przycisków okien itd. Trzy LEDy 3mm to aż za dużo, teraz przynajmniej nie trzeba szukać przycisków po omacku:
(zdjęcie z komórki do kitu, w naturze lepie wygląda)
Jak już wszystko rozbebeszone, to jeszcze zerwanie plastika ze słupka, i przeciągnięcie zasilania do liftingowanej lampki (bo na suficie nie było stałego plusa do tej zwykłej a la Fiat 125p, tylko od drzwi, więc reflektorki na przód sensu i zasilania nie miały). Przez podsufitkę udało się z niejakim trudem przeciągnąć przewód pomagając sobie cięgnem od ssania Malucha czy podobnym. Wszystko w końcu zasilone, reflektorki "do mapy" zacne są
Finale - zautomatyzowanie świateł do jazdy w dzień. Pierwsze podejście - porażka. Chciałem elegancko się wciąć i zamotać, ale dostęp do krytycznych kabli (w okolicach wewnętrznej skrzynki bezpieczników i przełącznika świateł) jest żaden. Więc zamiast elegancko, będzie skutecznie - przekaźniki i kable do świateł zmotane w komorze, sterowanie od alternatora, może jakaś czasówka (z naciskiem na "może"). Ale już się nie wyrobiłem, jutro ciąg dalszy. I jutro danie główne, czyli hamulce...