Witam
wystartowałem w tym rajdzie w klasie extrem swoją zieloną EXPLOZJĄ którą nie dawno nabyłem od wajca, chciałem wyprubować wkońcu swój nowy nabytek, bo to 1 rajd na nim. Spisał się rewelacyjnie, przejechałem próby, które właściciele "jedynych słusznych aut terenowych" tzn. Land Roverów, przyjechali popatrzyli i poddali się

. Niestety organizacyjnie rajd był do dupy. Ale po kolei ;
rano nie było żadnej odprawy dostaliśmy robook jak się później okazało niekompletny zrobiono nam pkt i jechać więc pojechaliśmy na błoto.Tam od sędziego dowiedzieliśmy się że powinniśmy dostać tusz do pieczątek, którego nie mamy, więc rozrywamy długopisy i rzeźbimy. Było ciężko i cała jazda to "wyścig wyciągarek" po 1,5 godzinie wydostaliśmy się z odcinka "GAJ" niestety nie zrobiliśmy 1 pieczątki bo nie mieliśmy z tyłu wyciągarki ( bez niej się nie dało). Przejazd na odcinek pkp2 ( nie pamiętam nazwy) Tam już trochę lepiej da się jechać na kołach chyba ze 40 metrów

niestety kolejny postój bo leży utopiony szacowny Landek, bez wincha, a nikomu nie chce się zasuwać tiforem

. Myślę że obsługa powinna zabezpieczyć auta techniczne do zciągania wklejonych, no ale cóż?Po krótkiej rozmowie okazuje się że jadą w grupie ale w cheerookim winda zaczeła wyjeżdżać ze zderzaka więc go wyciągamy. i robimy kolejne pieczątki ( tym razem wszystkie). Dalej roadbook pokazuje zjazd na Bazę i domyślamy się że jeszcze tylko żwirownia przed nami więc po drodze zjeżdżamy na orlen umyć się i coś wszamać ( mamy godzinę 14,30 a rajd do 20,00 więc kupa czasu na żwirownię). Po dotarciu do bazy okazuje się że nie dano nam 2 części roadbooka i przed nami jeszcze staw w tadzinie, a w ogóle to powinniśmy zaczynać od żwirowni, zdębieliśmy

No to niema co czekać tylko dawaj jedziemy zdobywać staw. Na miejscu okazało się że w stawie leży wrangler i nie wiadomo czy wyjedzie bo poszedł mu wąż od wody, poszliśmy zobaczyć, nieda się go minąć więc czekamy, i czekamy i czekamy. Nie mogliśmy wjeżdżać bo limit czasu na staw to 1,5 godziny a nie wiadomo kiedy wrangler się wykaraska. Tu znowu przydałby się pojazd obsługi z winchem do usunięcia zawalidrogi.

Wkońcu ruszył więc jedziemy ( jedziemy, ujechaliśmy ze 3 metry a dalej to już podróż na winchu). Dowiadujemy się w między czasie że Wrangler spalił windę WARNA, przeszły mi ciary po plecach bo my mamy chinola a EX cięższy od wranglera o jakąś tonę. Pojakiejś godzinie docieramy na twarde, niestety od tyłu wieżdżają inne auta co się bały dookoła stawu, tam też spotykamy czerwone EXPO windujemy go na górę i dalej jazda. Mamy wszystkie pieczątki ze stawu. Po dotarciu na żwirownię nikt z sędziów nie wie czy i gdzie zaczyna się odcinek extrem ??ale mamy już mało czasu ponieważ roadbooki trzeba zdać do 18,00

JAK MIŁO BYĆ DO 20,00? no nic zaczynamy walkę z czasem jedziemy żwirownię na 4 pieczątce cheerooki jedzie na windzie (przecież wiechałbym po nią maluchem) dajemy sobie spokój z nią bo na zegarku za 15 szósta. Zrobiliśmy jeszcze kilka lecz było już za pięć i szybciutko do bazy oddać roadbooki. W bazie okazało się że poczekamy na spóźnialskich jeszcze kilka minut, trochę to nie w pożądku bo my się spieszyliśmy aby zdążyć na godzinę "W", na każdym rajdzie rooadbooki zdane po czasie są dyskwalifikowane i tak powinno być tutaj. Nie wiem gdzie była ta trasa pod samuraja, przejechałem całą oprócz końcówki żwirowni i cała była przejezdna, oczywiście ciężko było manewrować taką krową jaką jest EX ale w sumie jestem z niego zadowolony.
Podsumowywując :
Trasa ok brakowało tylko dojazdówek szutrowych, terenowych ( prawie same asfalty) ,nie żadnych prób w błocie przejezdnym na kołach, karty wg mnie powinny być plombowane tak żeby można je było stemplować z prawej lub lewej strony auta ( niestety można było tylko z prawej), tak żeby załoga miała dowolność dojazdu do pieczątki.
Organizacja poziom ZEROWY,połowa decyzji podejmowana pod wpływem tłumu czyli wolna amerykanka, zapomniano dać nam tuszu, zapomniano dać nam połowy roadbooka(może myśleli że EXPO nie da rady i się wycofamy)

, ni było żadnej pożądnej odprawy dla zawodników tylko O kur... już 10,00 trzeba wyjeżdżać z parku. Nie było żadnych aut obsługi do pomocy na odcinkach ( chodzi mi tutaj np. o to że jeżeli ktoś wpadłby na pomysł wjechania do stawu bez wincha to nie miał go kto wyciągnąć podobnie jak sięgałem kilka aut które mi tarasowały trasę, przez to nie zdążyłem zebrać wszystkich pieczątek, powinna robić to obsługa. Nie twierdzę że pewnie wygrałbym wtedy rajd, bo nie po to tam pojechałem, ale jest to zasrany obowiązek organizatora.
Ogólnie SUPER się bawiliśmy i oby więcej takich rajdów koło Łodzi.