Tak, jak pisze Jacek, trochę nas rodzielili, dostaliśmy na pokład kamerzystę orga, więc kawałek trasy przejechaliśmy na skróty do "ciekawych" miejsc, a potem sami się miotaliśmy po trasie, bo wszyscy się strasznie rozjechali po terenie:(
Ponieważ była to pierwsza nasza taka wyprawa, więc nie ma się czym chwalić, choć poza konkurencją, jedną pieczątkę byśmy mieli, bo dałem rade podjechać:)
no i kinetyk był w użyciu więc pierwsze koty za płoty...
Próba skonsolidowania grupy Explorerowej niestety się nie powiodła, pojeździlismy więc po lesie i o 15 się zmyliśmy do chaty.
Co więcej, piękna pogoda, miłe towarzystwo, dobre jedzenie, pies śpi od przyjazdu:)
ps, chyba czas zacząć małą przebudowę auta, a ponieważ Agnieszka (żona) sama zaczęła wyliczać co byśmy potrzebowali, to chyba prędzej niż później:)
Kuba
Kuba...brawo za przełamanie

Nie kłóć się z idiotą, bo najpierw sprowadzi Cię do swojego poziomu a potem pokona doświadczeniem. Poza tym stojący z boku nie zauważą różnicy.