Zaznaczam że nie jest to obiektywnie napisane bo miało być "przeżycia uczestnika" hehe.
No i stało się. Pomimo kaprysów auta i tego że do ostatniej chwili robiliśmy w nim nową tapicerkę. Spakowaliśmy się już w czwartek bo paręset kilometrów nas czeka i to na MTkach.
Nasza załoga to moja żona Agusia jako pilot i ja jako jej szofer

Piątek 28 czerwca 2013
W piątek po przebudzeniu szok.. W Zamościu leje.. Tak tak. Nie pada a leje.
No ale nic.. Jesteśmy umówieni więc nie ma przebacz.
Wsiedliśmy w Forda i odjazd. Oczywiście z nieodłącznym w takich wypadkach uczuciem że na pewno czegoś zapomnieliśmy.
Kierunek Warka bo tam już czekają na nas Robert 'Kamyk' z żoną Kasią i dzieciaczkami oraz Boguś który był już w Warce i razem z Robertem zakładali bagażnik wyprawowy na jego jedyneczkę.
Byłbym zapomniał że nikogo z forum nie znam osobiście. Kilka osób jedynie telefonicznie.
Droga do Warki minęła bez najmniejszych przeszkód.. Jedynie przed samym miastem skonczył się eLPiDŻi z zaskoczenia bo wskaźnik po 200 km pokazywał full zbiornik.. A Ford przecież prawie nic nie pali.. Prawda?
Po przejechaniu wiaduktu w Warce już zobaczyliśmy tył zaparkowanego na poboczu Pajero Roberta. Bo trzeba wyjaśnić że Robert pozbył się Exa i teraz ma Misia. Co oczywiście nikomu nie przeszkadza bo liczy się człowiek a nie maszyna którą jeździ.
Szybkie podanie rączek i już jedziemy za Pajorem do Roberta na kawkę.
Nie siedząc zbyt długo nad tą kawą zebraliśmy się i już trzema autami pojechaliśmy do Sochaczewa aby tam poczekać na Robo21. Okazało się że Robert ma na dachu rampę najazdową do wykrzyży czego nie skojarzyłem na początku mimo że na forum było to napisane.
I tak pojechaliśmy dalej. Robo21 swoją piękną dwójką V8, Kamyki Pajero, Boguś jedynką i my dwójką V6 OHV.
Na miejsce, czyli ośrodek wypoczynkowy "Lucień" dojechaliśmy ok 15 i tu zaskoczenie. Nie ma jeszcze nikogo.. Szybki telefon do organizatorów i już wszystko jasne.. Pakują niezbędne rzeczy w Płocku i zaraz będą. Czekamy więc.
Po chwili zajechała czerwoną strzałą (Toyotą Celicą) organizatorka wraz z opiekunkami do dzieci. Zapytałem oczywiście czy zaopiekują się i mną ale odpowiedzi nie dostałem.. Szkoda.
Eliza (org.) załatwiła formalności z zakwaterowaniem a zatem my już rozpoczeliśmy zlot.
Na początku powoli.. Bez szaleństw pogaduszki pod domkami.
Po paru godzinach walki z tematem zakwaterowania i zapisania ciągle dojeżdżających ekip byliśmy prawie gotowi.
Zrobił się wieczór więc rozpaliliśmy ognisko i jak to zwykle bywa w takich okolicznościach integrowaliśmy się. Ci co się znali wspominali stare czasy, a ci którzy się dopiero teraz mieli okazję poznać natychmiast znajdywali wspólne tematy.. No a o czym mogą przynajmniej na początku rozmawiać pasjonaci jednej marki i jednego modelu. Wiadomo! O Fordzie Explorerze!
Sobota 29 czerwca
Impreza trwała do godzin porannych mimo że śniadanie i odprawa następnego dnia miała miejsce już od godziny 7. Po śniadanku wszyscy spotkaliśmy się w centralnej części ośrodka gdzie nastąpiła odprawa ekip.
Organizator Patryk - mąż Elizy - wyjaśnił tym którzy nie mieli styczności z roadbookiem na czym cała zabawa polega i z czym to się je. Objaśnił też zasady przyznawania punktów konkursowych za fotopunkty. No i wyruszyliśmy.. Całą kawalkadą aut gdyż warunki nie pozwalały na jazdę solo ani w ekipach. Nie zmieniło to jednak faktu że trasa roadbooka była niesamowita. Piękno okolic Płocka i tych wspaniałych lasów poprostu trzeba zobaczyć samemu. Nie da się tego opisać. Roadbook był ułożony doskonale, a fotopunkty zwracały uwagę na co bardziej malownicze miejsca.
Wielki szacunek dla osób które tego roadbooka ułożyły. Pamiętajmy że chodzi o dobrą zabawę i obcowanie z przyrodą o czym może jedynie pomarzyć kierowca zwykłej osobówki. Oczywiście wspomnieć tu należy o kulturze i o tym że tej pięknej przyrody niszczyć nie można aby inni też mogli podziwiać takie widoki. W naszej ekipie liczącej bagatela 34 auta jednak byli ludzie doskonale rozumiejący na czym polega ten typ turystyki.
Trasa roadbooka o którym pisząc nieco się rozmarzyłem przez wspominki zaprowadziła nas na żwirownię, której właściciel był tak uprzejmy, że pozwolił nam na wytyczenie trasy na próbę czasową. Bawiliśmy się w pisaku jak małe dzieci.. No jedynie samochodziki mamy ciut większe.
Czasówkę wygrał Cypherr który naprawdę brawurowo pokonał wytyczoną trasę.
Niestety nie obyło się bez strat. I tak Marysia z Jackiem utopili swojego Exa w dole z wodą. Nie przejęli się tym zbytnio gdyż auto jest przerobione specjalnie do off roadu przez samego właściciela i po tej kąpieli odpaliło bez żadnych przeszkód. Później tylko okazało się że woda dostała się do skrzyni biegów i aby jej nie zniszczyć docholowaliśmy Jacka do warsztatu gdzie jego auto przenocowało aby w niedziele również na holu powrócić do domu i tam przejść zabieg płukania ASB.
Drugą osobą która podczas czasówki nadwyrężyła Exa był R-Serdel. Urwał on półośkę.. Na szczęście dzięki pomocy Kojota udało się wrócić do ośrodka.
Wielkie podziękowania należą się tu kilku osobom. Ekipom Dawida w Landrynce Disco, ekipie Megabita również w Disco i ekipie Roberta 'Kamyka' w Pajero.
Pomimo że auta jak widać to nie Exy i wycofali się oni z konkurencji to wspierali nas swoimi autami wyciągając potrzebujących linami.
My natomiast, po zakończeniu zabawy w tej wielkiej piaskownicy, razem z całą ekipą udaliśmy się do Płocka aby tam pod Teatrem Dramatycznym pokazać nasze auta wszystkim zainteresowanym.
Po drodze dołączyły do nas trzy nowe auta jakie pokazać chciał jeden z naszych sponsorów - salon Forda.
Na samym placu zaś czekali już na nas ludzie z RC którzy pokazywali autka zdalnie sterowane. Wierzcie mi.. To co oni robili z tymi autkami godne jest oddzielnego tekstu. Taki drifting i to autkiem zdalnie sterowanym... Coś niesamowitego!
Po paru godzinach szczęśliwi i zmęczeni wróciliśmy do ośrodka.. Ale żeby nie było. Wracaliśmy oczywiście też drogami polnymi. Połączenie krajobrazu i słońca chylącego się ku zachodowi było warte kilku zdjęć które zapewne zasilą o ile nie zapełnią niejeden album.
Po powrocie do ośrodka wszyscy spotkaliśmy się przy ognisku gdzie zostały wręczone nagrody za fotopunkty, czasówkę na żwirowni, najlepiej zachowany fabryczny samochód, najlepiej przygotowany do off roadu i dla najbardziej pechowego auta zlotu.
Należy tu wspomnieć o specjalnym wyróżnienio-podziękowaniu dla Radka - byłego admina naszego forum i założyciela Explorer Fan Klubu. Owacje odbyły się na stojąco.
Ognisko, grill i rozmowy do późnej nocy a w zasadzie do białego rana.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o Bogusiu wyginającym śmiało ciało w samych gatkach

Dzięki uprzejmości sponsorów mieliśmy pod dostatkiem zarówno jadła jak i napitku.
Należy się więc owym zacnym sponsorom huralne DZIĘ -KU- JE- MY!!!
Niedziela 30 czerwca
Wszystko co dobre niestety ma swój koniec. Tak też i nasz zlot musiał się kiedyś zakończyć.
Śniadanie o 9. Ci co musieli dochodzili do siebie.
Z każdego zakątka ośrodka dobiegają śmiechy. No tak jest co wspominać już teraz. Bawiliśmy się naprawdę rewelacyjnie więc tylko śmiechy mogą dobiegać.
Coraz więcej ekip odjeżdża do domów.. Niektórzy mają naprawdę kawał drogi ale mówią że warto było przejchać każdy kilometr. A naprawdę sporo ekip przyjechało.
Około godziny 13 i my dziękujemy Elizie i Patrykowi za możliwość spotkania i wyruszamy w drogę powrotną. Czeka nas niecałe 400km i przez całą drogę wspominamy minione 2 dni..